.......więcej o Walterze Maksymowiczu........
| skecz Vasyla Madzelana |
W 1947 roku moja matka Maria Hranyczny (1931-1998) jako szesnastoletnia dziewczyna była deportowana po raz drugi przez władze polskie w ramach operacji wojskowej zwanej „Akcja Wisła". Deportacja miała miejsce na Dolny Śląsk, który do 1945 roku zwany był Lower Silesia. Ta ziemia była nadana Polsce jako część traktatu w Jałcie. Była to forma kompensacji za ziemie polskie na wschodzie. W większości były one zamieszkane etnicznie przez Ukraińców a zarządzał nimi Stalin w sierpniu 1939 roku (jako część paktu Ribentrop-Mołotow). Obecnie, wschodnia połowa tego podzielonego terenu znajduje się na Białorusi i Ukrainie.
Jesienią 1944 roku rodzina mamusi opuściła rodzinną wioskę Hyrowę niedaleko Dukli w Polsce. Mama znalazła się w jednym z pierwszych transportów Łemków, których skierowano na Ukrainę. To desperacyjne posunięcie było wynikiem nie mających końca operacji wojskowych, które miały miejsce na tym terenie. Są one bardziej znane pod nazwą bitwy o Przełęcz Dukielską. Osiedlili się w kołchozach w rejonie Pokrowy, obłast Dniepropietrowsk w środku zniszczonej przez Niemców Ukrainy. Mieszkali w sowieckiej Ukrainie tylko jeden rok. Ich rodzinna wioska Hyrowa była bardzo zniszczona w czasie trwania trzymiesięcznej bitwy o Przełęcz Dukielską. Parę domów i cerkiew grekokatolicka jednak przetrwały, w przeciwieństwie do innych wiosek, których dzisiaj nie znajdziesz na mapie. Pod wpływem korespondencji z tymi, którzy pozostali w Hyrowej, a przede wszystkim z niezadowolenia z sytuacji życiowej w sowieckiej Ukrainie zaczęli rozważać możliwość nielegalnego przekroczenia granicy. Jesienią 1945 roku najstarszy brat mamy Jan Hranyczny zdecydował o pozostawieniu wszystkiego za sobą, podjęciu próby nielegalnego przekroczenia granicy i powrotu do swojej rodzinnej wioski w Polsce. Los im sprzyjał i próba przekroczenia granicy się udała. Wielu innych chciało dokonać tego samego, ale bezskutecznie. Oni i ich pokolenia zamieszkują zachodnią Ukrainę do dnia dzisiejszego.
Mój ojciec, Jan Maksymowicz (1917-1995) urodził się w małej wiosce Woltuszowa niedaleko Rymanowa Zdroju. W 1940 roku został wybrany przez sołtysa wioski (swojego brata) do wyjazdu na przymusowe prace do Niemiec. Stał się częścią tej ludzkiej fali taniej siły roboczej środkowej Europy tzw. „ostarbeiterów", którzy byli wykorzystywani na niemieckich gospodarkach i fabrykach w czasie II Wojny Światowej. Wkrótce po tym mieszkańcy Woltuszowej, razem z mieszkańcami niedalekiej wioski Deszno i Bałucianka opuścili te ziemie wyjeżdżając na Ukrainę w czerwcu 1945 roku. Woltuszowa została spalona prawdopodobnie przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii, a cerkiew wkrótce została rozebrana przez miejscowych Polaków. Ludność tych trzech wiosek osiedliła się w wiosce Teofipiłka rejon Kozowa obłast Tarnopil (w przedwojennej polskiej wiosce). Pragnę nadmienić, że mieszkańcy tych wiosek byli znani ze swoich rzeźbiarskich zdolności. Talent ten był znany mojemu ojcu i jego braciom. Ta sztuka jest uprawiana przez młodsze pokolenia tych rodzin, które teraz zamieszkują Ukrainę.
Mój ojciec powrócił do Polski z brytyjskiego sektora przez okupowaną przez aliantów Austrię w 1947 roku, ale nigdy nie dostał się do swojej rodzinnej wioski. Znajomi mu Polacy w Sanoku ostrzegli go, by nie powracał do swojej wioski, bo go już nigdy nie zobaczą. On ich posłuchał i skierował się do Krakowa. Tam pracował jako bednarz. W ciągu roku skontaktował się z przyjacielem z Dolnego Śląska. Przyjaciel był tam deportowany w czasie Akcji Wisła. Mój ojciec wkrótce tam się przeniósł i ożenił się z moją mamą Marią Hranyczny w 1948 roku. Urodziłem się w szpitalu w miasteczku Lubiń, które znajduje się 20km od Legnicy. W 1952 roku urodziła się moja siostra Anna. Ziemie te zamieszkiwali Polacy, a część z nich, przesiedlonych z radzieckiej Ukrainy w 1945 roku była bardzo nieprzychylnie ustosunkowana do rozproszonych Łemków. Tych Łemków nazywano Ukraińcami (będąc Ukraińcem odczuwano negatywne implikacje w Polsce) albo banderowcami (członków UPA). Z tego względu uważam siebie jako Ukraińca urodzonego na Łemkowszczyźnie.
W 1993 roku, 1995 roku i w lipcu 2000 roku odwiedziłem trzydziestu do czterdziestu członków swojej dalszej rodziny już w niepodległej Ukrainie. Bardzo mi się to podobało, tym bardziej, że rozmawiam po ukraińsku i mam przy sobie kamerę. Przeżyłem głęboki, emocjonalny wstrząs, kiedy samolot linii KLM wylądował w Kijowie w 1993 roku. Zdawałem sobie sprawę, że miliony ludzi oddały swoje życie, żeby Ukraina stała się niepodległym krajem a nie żeby istniała tylko jako kolonia dla Polski czy Rosji. Będąc tam widziałem na własne oczy, że niektórzy z moich kuzynów żyją lepiej jedni od drugich. Są po wyższych studiach, mają lepsze posady, samochody itd. Mogłem być świadkiem tego, jak sytuacja ekonomiczna na Ukrainie pogarsza się w tym pokomunistycznym czasie.
Mój wujek, Paweł Hranyczny też był „ostarbeiterem" ale zdecydował się nie powrócić do Polski, która po II Wojnie Światowej stała się stalinowskim krajem. Zdecydował się skierować do Stanów Zjednoczonych, z małym objazdem do Anglii, gdzie zamieszkiwał w latach 1950-1960. Dzięki niemu nasza rodzina wyemigrowała z Polski w 1964 roku i osiadła w mieście Nowy York. On był naszym sponsorem tzn. osobą, która podpisała odpowiedni dokument utrzymania naszej rodziny. Za ten krok jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Odwiedziłem rodzinne tereny moich rodziców w 1968 roku a później z moją żoną Tanią w 1979 roku. Powtórzyłem to znów z moim sąsiadem Georgem Warholikiem w lipcu 2000 roku. Wtedy, w czasie trzech dni odwiedziliśmy Watrę 2000 i Muzeum Łemkowskie w Zyndranowej. Powtórzyłem to samo w lipcu 2002 roku, a w lipcu 2004 roku przyjechałem tu z Billem Jula – wnukiem emigranta z Hańczowej (który wyemigrował za chlebem w 1903 roku do kopalni Pensylwenii).
Po otrzymaniu dyplomu inżyniera z City College of NY w 1973 roku w specjalności elektryka inżyniera zacząłem pracować dla NASA w przedmieściu Waszyngtonu, DC w stanie Maryland. Jestem grekokatolikiem tzn. katolikiem wschodniego obrządku (Ukrainiec-Katolik), a moja żona i dzieci, tak, jak moja matka są prawosławnymi chrześcijanami. W latach 1964-1973, gdy zamieszkiwałem w mieście Nowy York odwiedziłem Lemko Park w Monroe, Nowy York podczas różnych pikników, festiwali i obchodów Zielonych Świąt. Asymilacja dobrze pracuje po obu stronach Atlantyku; kurcząca się baza poparcia tej instytucji w rezultacie doprowadziła do tego, że ten park był sprzedany na licytacji na pokrycie podatków od nieruchomości w październiku 1997 roku.
Mam dużo przyjaciół, którzy dalej zamieszkują w stanie NY i New Jersey a poprzez cud zwany dzisiaj Internetem mam kontakt z Łemkami/Rusinami/Ukraińcami całego świata. Zdając sobie sprawę z wielkiego potencjału, który oferował Internet, na początku 1996 roku zdecydowałem się opublikować los ludzi, którzy pochodzili z gór Karpat używając tego źródła informacji. http://www.lemko.org witryna jest stworzona dla tych, których korzenie pochodzą głównie z tej części Galicji, która jest zwana Łemkowyną albo Lemkiwszczyzną po ukraińsku, potomków przełomu XIX i XX wieku „Rusinów, Rutenów, Ukraińców". Przede wszystkim dla tych, którzy posługują się językiem angielskim w północnej Ameryce i życzę sobie pogłębiać swoją wiedzę dotyczącą swego pochodzenia.
tłumaczenie z angielskiego:
Bogumiła Gruszczyńska-Kozan, Ostrów Wlkp, PL
7/2005
Document Information
Document URL: http://lemko.org/wmax_PL.html
Return to Lemko Home Page
Date Posted: January 22nd, 2008
Last Revision: February 10, 2015
LV Productions
c/o Walter Maksimovich
730 Pennsylvania Avenue, Apt. 706
Miami Beach, FL 33139-6170
USA
|
© All Rights Reserved.