"Dusza Łemka"


Piotr Trochanowski jest laureatem nagrody im. księcia Konstantego Ostrogskiego

Promienie słoneczne przenikające przez szybki witraży zamieniały się w wiele kolorowych smug. Patrzyli na nas święci z ikonostasu w cerkwi św. Włodzimierza w Krynicy. Petro wspominał swoją pierwszą cerkiew.
- Z Trzmiela, gdzie mieszkaliśmy, do Michałowa, gdzie mieliśmy cerkiew -opwiadał - było jedenaście kilometrów. Nie kursowały tam autobusy. Na służbę najczęściej jeździliśmy furmanką. W cerkwi w Michałowie spotykali się wypędzeni Łemkowie z Binczarowej i Florynki. Pewnej wigilii, zaraz po wieczerzy, wybraliśmy się z wujem do cerkwi pieszo. 70-letni wuj, Włodzimierz Woźniak, dawny podoficer austriacki, trzymający wartę honorową przy założycielach lemkowskiej Republiki Floryńskiej, i ja - kilkunastoletni chłopak - szliśmy prawie całą noc.



Piotr Trochanowski z żoną Anną i córką Julią


Petro Trochanowski mieszka na plebani krynickiej cerkwi św. Włodzimierza. Petro jest psalmistą, dyryguje chórem i komponuje muzykę, także do pieśni religijnych. Petro jest także redaktorem kalendarzy łemkowskich i czasopisma "Besida", nauczycielem religii i języka łemkowskiego w szkole podstawowej w Krynicy. Ale przede wszystkim Petro jest poetą, łemkowskim poetą. Pisze po łemkowsku pod pseudonimem Petro Murianka.
Jego pierwszy tom wierszy "Suchy badyl" ukazał się w 1983 roku. Drugi -"Jak sokół wodę z kamienia" w 1989 roku wydały "Iskry". Drugi tom był dwujęzyczny - po łemkowsku i po polsku.
Redaktor tomiku, Maria Jentys, opisywała reakcje ludzi z branży wydawniczo - księgarskiej: - Jedni pytali, kim są Łemkowie i cóż to za język, inni wyrażali się z dezaprobatą - po co to komu, kto to kupi?
Składnica księgarska odmówiła przyjęcia tomiku (dwa tysiące nakładu) w komis. Żadna księgarnia, poza wydawniczą, nie zdecydowała się na sprzedaż wierszy.
W rok później profesor Uniwersytetu Warszawskiego Roch Sulima pisał w szkicu "Łemku, wnuku daleki...": "Beskid wpisywany do Wielkiej Księgi Humanitas wyznacza nie tylko ideę przewodnią tomu, ale cały tom czyni zapisem duchowej samowiedzy "małego" narodu, gdzie jeden poemat, jedna pieśń, scala w sobie zazwyczaj całe dzieje, wszystkie sprawy i stąd jej znaczenie może równać się niaraz całym literaturom. Tak powstają i funkcjonują teksty kanoniczne, święte księgi małych wspólnot, księgi wskazujące "początek" i wieszczące przyszłość. W tym kontekście pojawia się u Trochanowskiego "Wielka Księga" z wiersza "Humanitas". Tom Murianki przeniknięty jest wątkami samowiedzy, pasmami wielkiej pamięci Petra "Nie iti - żal". Profesor pisze o twórczości Petra w kontekście utworów Słowackiego, Mickiewicza, Wyspiańskiego, Goethego, Herberta: "... Petro Trochanowski jest Łemkiem. Jest z ludu, który w półwieczu minionym po wielokroć heroicznie dowiódł swej wierności. I wierność własnego ludu on, jego najwybitniejszy poeta, potrafił wyrazić w wielu wierszach, które mają wartość - jak już dzisiaj sądzić nam wolno -nieprzemijającą".
- Mam duszę Łemka - mówi Petro o sobie. - Byłem Łemkiem, jestem i pozostanę. Łemkiem, którego przodkowi Iwanowi Truchanowyczowi król polski Zygmunt Stary zatwierdził w 1531 roku kupno sołectwa "in villa regia Bielczarowa".
Petro nie urodził się w Binczarowej (tak po latach nazywa się ta wieś). Przyszedł na świat na Ziemiach Zachodnich. Do tej ziemi podróżował przez dwa tygodnie w brzuchu matki, w bydlęcym wagonie.
W "Słowie Łemka o sobie i swoim narodzie" pisał: "Dziwna to była ziemia, dziwny kraj, las, pole, rzeka. Nie było tam ani duchów, ani zbójników. Nie było Icka pejsatego ani Cygana Sydora - kowala. Wieczorami nigdy nie zagrał na skrzypcach Hnatko... nawet dziewczęta nigdy nie śpiewały "w zełanim haju drewko rubajut".
- Z tego co pamiętam, o Binczarowej w naszym domu mówiło się codziennie - opowiada Petro, gdy tak siedzimy w wygodnych fotelach na plebanii. - Ojciec wyprzęgał konie, wracał do domu, brał mnie na kolana i malował słowami naszą wieś, miejscowych Żydów, Cyganów. Wkrótce poznałem z opowiadań wszystkich ludzi z Binczarowej i każde miejsce w topografii wsi. Wiedziałem, gdzie były Horby, gdzie Dzelarka, znałem chłód wody w potoku Binczarka, widziałem falujące zboża w końcu 1947 roku, przemierzałem, w opowieściach ojca, drogę z Binczarowej w legnickie.
Ojciec Petra, Teodor, wrócił z wojny w czterdziestym szóstym. W Binczarowej nie zastał swoich sióstr, braci, rodziców. Od 1944 roku byli już oni na czarnomorskich stepach. Podczas repatriacji w 1944 roku Łemkowszczyznę
opuściło ponad osiemdziesiąt tysięcy ludzi. Petro, dziad Petra Trochanow-skiego, zostawił w Binczarowej duży dom kryty blachą, piękny sad i trzy hektary lasu. Wyjechał z żoną, córkami i synami w pusty step. O tej repatriacji mówi się, że była "dobrowolna".
Po latach wnuk dowiedział się, że jego dziad umarł w stepie z głodu. Znaleziono go trzymającego w ręku kromkę chleba. Trzymał ją dla najmłodszego syna.
Poeci łemkowscy, "dobrowolni" repatrianci z czterdziestego czwartego, pisali smutne wiersze, jak ten, którego autorem jest Iwan Rusenko, zwany przez Łemków, dla jego zasług, "Nauczycielem":
Ojczyzna moja tam, gdzie Krosno,
gdzie miasto
Rzeszów, Podkarpacie,
Jest tam chałupa, sad i pole, lecz
w cudzych
rękach, już nie nasze.
Ojczyzna moja tak bliska,
jakiś tydzień by iść
piechotą,
Lecz mnie nie puszczą bez
paszportu, bo przecież
tam mnie nie zaproszą.

Petro znał opowieści ojca, jak miał wyglądać ich młyn i tartak, który ojciec zamierzał zbudować na Binczarce, widział oczyma wyobraźni zgromadzone na budowę cegły.
A potem już było lato 1947 roku i akcja "Wisła". W pierwszym roku życia Petra ojciec dwa razy w tygodniu jeździł rowerem dwadzieścia kilometrów na komendę UB i meldował się, że jest i jeszcze nie popełnił żadnej zbrodni.
- Moja matka, Aleksandra - opowiada Petro - była moją pierwszą i najlepszą nauczycielką religii. Śpiewała mi pieśni. A kiedy już umiałem pisać, dyktowała mi modlitwy. W domu była fotografia o. Maksyma Sandowicza, taka prosta reprodukcja portretu ojca Maksyma z krzyżem. Fotografia stała pośród ikon i była traktowana, tak jak ikona. Oblicze ojca Maksyma - jak pamiętam - emanowało z siebie takie naturalne ciepło.
Z modlitwami, które Petro przepisał pod dyktando matki, pojechał do Wrocławia uczyć się w technikum budowlanym.
- Jeśli ci będzie ciężko, poczytaj te modlitwy - radziła matka.
Za te modlitwy Petro stanie się później obiektem prześmiewek i prześladowań w technikum. W konsekwencji znajdzie się w seminarium duchownym.
- Robiono uczniom rewizje - przypomina Petro - bo szukano co jakiś czas literatury i zdjęć pornograficznych. U mnie znaleziono modlitwy pisane cyrylicą. To okazało się być gorsze niż literatura, której szukali. I wtedy pomyślałem, skoro w Polsce są księża prawosławni, musi być gdzieś seminarium. Poszedłem do ks. Zbirowskiego i mówię: "Chcę się uczyć na ihomościa" (ihomość po łemkowsku znaczy ksiądz, jego żona - imość). Potem przyjął mnie władyka Wasilij. Wkrótce napisałem podanie do seminarium duchownego w Warszawie. Zrobiłem to wszystko bez wiedzy rodziców. Ale gdy się o tym dowiedzieli, nie sprzeciwili się.
Latem 1963 roku Petro postanowił sprawdzić, jak to jest "w tamtej dalekiej ziemi". Razem ze starszym o siedem lat bratem Jarosławem wybrali się do Binczarowej.
- Znałem topografię wsi namalowaną słowami ojca i jechałem tak jak do raju - przypomina Petro.
Jarosław pamiętał opuszczenie domu w 1947 roku. Zostały mu w pamięci puste ściany wnętrza mieszkania z widocznymi plamami po zdjętych ikonach.
Weszli do Binczarowej. We wsi nie było ani jednego Łemka, nie ma w niej do dziś Łemków. Domy były zajęte przez osadników. Ich dom zmienił już drugiego właściciela.
- Brat rozpłakał się na widok swojego domu - mówi Petro.
Petro wiedział z opowieści ojca, że w części zwanej Horby znajduje się figura Matki Bożej. Zobaczył tę figurę, ale już inną - w stylu łacińskim. Po latach dał wyraz swojemu zdziwieniu w wierszu "Przeczysta z Horbów":

Takaś tu
nietutejsza
Biała Przeczysta
tak cię tu
wynieśli
postawili
na Białego Cara ojcowiźnie Takaś tu
jeno Lilija Biała niewinna
a w twoich oczach kapinki niskiego smutku nie widać

Chłopcy wrócili z letniej wędrówki po Łemkowszczyźnie.
- Wtedy ojciec zaczął mówić, że trzeba sprzedać to gospodarstwo na Zachodzie i poszukać ziemi w górach - przypomina Petro. - Nie opuszczała go ta myśl do końca. Z tymi marzeniami zmarł i pochowaliśmy go tam, na Zachodzie.
W roku 1973 Jarosław, brat Petra, napisał list do Gierka w sprawi ziemi Łemków. Za to wyrzucili go z pracy, a mieszkał już i pracował w Bielance, na Łemkowszczyźnie.
- Jarosław wrócił na Zachód i gospodarowaliśmy przez kilka lat na ziemi ojca, której nie zdążył sprzedać - mówił Petro. Potem przyjechali z bratem do Bielanki. Jarosław do dziś prowadzi tam znakomity
chór "Łemkowyna". Petro dyrygował cerkiewnym chórem w Sanoku, a od 1982 r. robi to w Krynicy. Na plebanii, gdzie mieszka Petro z żoną Anną i czworgiem dzieci, wyjmuje mapę swojej ojczyzny - Łemkowyny, wodzi palcem po łemkowskich wsiach i miasteczkach, opowiada o lasach, drogach i strumieniach, wszystko jak w wierszu Iwana Rusenki "Łemkowyna":
Kamieniste drogi i potoki rwące, Przepaściste debrze, lasy śpiewające, Kiczory wysokie, polany zielone, Wieciste roztoki, zręby porośnione... Z pokoju dzieci Petra jest widok na cerkiew św. Włodzimierza. W dół prowadzi ulica Cmentarna, przy której znajduje się cmentarz komunalny. Pochowano tam Nikifora.
Idziemy z Petrem na cmentarz. Grób Nikofora jest widoczny z ulicy. Przykrywa go kamienna płyta. Na niej mało widoczne litery układają się w napis: "NIKIFOR KRYNICKI". Na płycie stoją oprawione w metal polne kamienie - przypominają płaczki. Nikifor namalował setki cerkiewek,
różnych świętych, a nawet siebie jako biskupa. Ale na swoim grobie nie ma krzyża.
- Powinien tu być krzyż łemkowski -uważa Petro. - Były niedawno uzgodnienia, zapewnienia, że będzie. Ale wciąż nie ma.
W sprawie Nikifora i tak się polepszyło. W jego muzeum w Krynicy jest napisane w krótkim życiorysie, iż był Łemkiem. Do niedawna polska krytyka artystyczna uważała go za Polaka.
Wracamy do Petra na plebanię. W domu Petro ma Łemkowynę na obrazach, starych fotografiach, rzadkich wydawnictwach i w wierszach łemkowskich poetów. Od prawie dwudziestu lat Petro gromadzi materiały do wielkiej antologii poezji łemkowskiej. Niedawno wydał antologię łemkowskiej poezji dla dzieci "Mamko kup mi kniżku". Na 233 stronach zgromadził wiersze 29 poetów i wiele utworów z poezji ludowej. Książka jest potrzebna na lekcjach łemkow-skiego, którego uczy w szkole w Krynicy. Jest już prawie gotowy do wydania "Bukwar".
W końcu 1996 roku był w Krynicy Jacek Kuroń. Przyszedł na lekcję Petra.
- Czy macie podręczniki do łemkow-skiego? - pytał. - A tak w ogóle, czy łemkowski jest językiem?
- Wciąż od nowa trzeba każdego przekonywać, każdemu tłumaczyć oczywiste sprawy - mówi ze smutkiem Petro.
Petro broni często swoich racji w publicystyce. Jego referat wygłoszony na europejskim kongresie mniejszości narodowych w Budapeszcie nosił tytuł: "Kurdowie Środkowej Europy". Dotyczył Łemków. Można go przeczytać w miesięczniku "Rusin", wydawanym na Słowacji. W Bardejowskich Kupelach, na pierwszym rusińskim kongresie językowym, wystąpił w obronie języka cerkiewno-słowiańskiego. "Cyrylickie bukwy, to symbol łemkowskiej tożsamości. Te bukwy to nasza świętość" - mówił.
W sierpniu, w Michałowie, odbędą się uroczystości 50. rocznicy wypędzenia Łemków z Karpat. Petro napisał pieśń, słowa i muzykę "Kraju mij".
- Myślę, że to będzie wielka pieśń -mówi.
Teraz pracuje nad przekładem na język polski swojego poematu "Tereń kwitnę" o św. Maksymie Sandowiczu.
- Nie znam polskiej kultury tak jak łemkowskiej - przyznaje - i mam trudności z przekładem.
Petro wszystkie swoje utwory napisał dotychczas po łemkowsku. Ostatnio zaczął pisać swoją biografię po polsku. Nosi ona tytuł: "Opisać życie".
- Chciałbym z tym dotrzeć nie tylko do Łemków - mówi.
Petro wciąż wyłuskuje z półek swojej biblioteki kolejne książki traktujące o historii Łemków i Łemkowyny, broszurki, ulotne pisma i wiersze różnych autorów.
- Właśnie - chwali się - w dodatku dla dzieci do "Besidy" - "Łamkiwska Łastiwoczka" - przetłumaczyłem z języka białoruskiego bajkę i wiersz Jakuba Kolasa "Odlot żurawi".
Odbywam dalekie i bliskie podróże po świecie krakowskim, siedząc w domu Petra. A za ścianąjeden z synów Petra ćwiczy grę na skrzypcach. Cała czwórka dzieci (córeczka i trzech synów) chodzi do szkoły muzycznej.
- Bogactwa im nie dałem, bo nie miałem, ale duszę Łemka przekazałem - mówi Petro o dzieciach, słuchając muzyki skrzypiec.
Michał Bołtryk

Przegląd Prawosławny 3/97 ul. Skladowa 9, 15-399 Bialystok

Local Links:

Icon Return to Lemko Home Page


Document Information Document URL:http://lemko.org/polish/murianka/index.html

Page prepared by Walter Maksimovich
E-mail: walter@lemko.org

Copyright © LV Productions, Ltd.
E-mail: webmaster@lemko.org


Shnook-O-Meter
counter
since May 25th, 2002
LV Productions
c/o Walter Maksimovich
3923 Washington Street,
Kensington MD 20895-3934

USA
© All Rights Reserved.